Teraz widzę rzeczy, które z pamięci potrafi wymazać jedynie śmierć.

To o niej dziś śnię, w jej czarnych jak smoła oczach widać zwęglone marzenia. Jest tylko jeden sposób by je odzyskać, i nie są to pierdolone Bieszczady, taka jest cena wiary. To ona wyssała ze mnie resztki tego co święte i umieściła w najciemniejszej z komnat, w piekielnym sanktuarium. Chciałoby się je zatrzymać, były jak talizman, który chroni od złego, ale na co komu resztki gasnącej duszy, w świecie, który można rozświetlić za pomocą czerwonej różdżki?
- łatwo przyszło łatwo poszło, jak babcine konfitury.
Wiem jednak, że gospodarz należycie o nie zadba, wszak nie bez powodu je zabrał. Dużo by o gospodarzu mówić, złego słowa jednak powiedzieć nie można, a zwłaszcza pod jego nieobecność, to taka 'niepisana' zasada
- święte słowa.
Są jednak ludzie, którzy uważają inaczej, a później się dziwią dlaczego to, dlaczego tamto, srał ich pies (zapożyczony germanizm?).
To właśnie dlatego człowiek brzmi najlepiej gdy nie mówi nic, słychać wtedy jego ego, cisza potrafi być jednak bardzo hałaśliwa, od czasu do czasu wyrzucisz coś z siebie, raz w spokoju, raz w gniewie, nieważne, wróci.
Gdybyście tylko wiedzieli o co ludzie proszą Boga. Zawsze wydawało mi się, że wszyscy chcemy tego samego, dziś wiem, że nie ma dwóch identycznych marzeń, a to zmienia postać rzeczy, cele i strategię.
- Powiedz mi więc, o czym marzysz gdy zamykasz oczy?
Dam ci to czego inni w sobie nie mają
- pustkę, którą wypełnisz swoim "widzi misie" 
Ty tego pragniesz, a ja potrzebuję alibi.