Sen o szczęśliwym zakończeniu, które przyjdzie we dwoje i o głosie, który gdy usłyszę ponownie, to chyba zatrąbię. Sztuką jest opanować myśli niespokojne, w których wiem, że tonę.
- A propos sztuki, i francuskiego artysty, o którym chichoczą w mediach
- ciekawe co miał na sumieniu, i jak smakuje kurczak, którego wysiedział.
Jak widać życie jej miłośników zmierza ku końcowi, bez jaj. Niezmiernie mnie to cieszy, to omen zbliżających się czasów ostatecznych, w których ludzie zaczną doceniać wartości, o których w tym popłochu zapomnieli.
Jestem w górach, powietrze siarczyste, aż w nos kole, ale nie ma czym oddychać; widoki piękne ale nie ma ich z kim dzielić, mógłbym się zachwycać, ale są inne, których w obecnej chwili brakuje mi bardziej. W pracy czuję się jak na obozie przetrwania, jest jednak różnica między obozem przetrwania, a pracą w obozie. Na obóz przetrwania człowiek wybiera się żeby się sprawdzić, ja jestem tutaj za karę. Co lepsze nie jest to kara wymierzona we mnie, śmiem twierdzić, że to forma pokuty, za nieswoje grzechy. Nie narzekam jednak; poza smrodem, gnojem i ubóstwem nie ma nic do czego można by się przyczepić. Pocieszam się faktem (?), że niektórzy nie mają dachu nad głową, albo, że niektórzy nigdy nie zaznali na przykład romantyzmu, o tak. Poczciwy ze mnie człowiek, wolny duch, z marzeniami, prawdziwy miłośnik nagród i kar. Nagrody nie są skomplikowane, a masz, czego dusza zapragnie, z karami bywa różnie. Czasami pojawia się problem, ale winnych nie ma. Problem ktoś rozwiąże więc zostanie nagrodzony, a co z karą?
- jak myślicie, ktoś przecież musi ponieść konsekwencje, dla równowagi, by świat nie oszalał.
Dwa tysiące lat temu żył człowiek, którego ludzie wielbią do dziś. Stał się symbolem męki i cierpienia, a powinien symbolem siły, odwagi i determinacji. Człowiek, który powiedział dość, miażdżąc system, który został stworzony z myślą o Wiktorii, córce nienarodzonego Boga. Kochał życie, umiłował człowieka i za człowieka umarł, zdradzony i oszukany zresztą
- ciekawe podejście, człowieka z zasadami.
Kiedy zapytasz przeciętnego Polaka, kto jest jego autorytetem, powie, Jan Paweł II, być może Lech Wałęsa, ale nie powie, że Jezus. Jezusowi medalu nie dali, nie okrzyknęli go bohaterem, zamiast tego zrobili z niego męczennika. Kościół go nie szanuje, młodzież żyje w przekonaniu, że to legenda, a starsi ją bałwochwalą.
- Czegoś tutaj nie rozumiem, może mi ktoś wytłumaczy?
Który z was, ludzie, czułby się dobrze, gdyby jego ciało po śmierci było wystawione na publikę, w formie daleko odbiegającej od tej, którą reprezentowaliście za życia? Takim człowiek chce być zapamiętany, a nie z cierniem na głowie, obdarty z godności i szat, no chyba, że ma to być przestroga dla tych, którzy chcą być dobrymi ludźmi? Czyżbyście się czegoś bali? A może pośmiewisko sobie robicie? Pomijam już kwestię jego nauk, których większość nie rozumie, ale i nie bez powodu. Księgi z opisami tychże nauk, symboli i przykazań są skrzętnie skrywane, a ich odpowiedniki są pisane na potrzeby "płytkiej świadomości", którą kreują tzw. "nowocześni faryzeusze". Potomkowie tych, którzy stworzyli świat materialny. Trochę ich rozumiem, chcieli zrozumieć Boga, i być jak Bóg, ale nie do końca im to, jak zresztą widać, między innymi w Polsce, wychodzi.
To po pierwsze, a po drugie, jesteście całkowitym zaprzeczeniem tej postawy człowieka, godzicie się na wszystko jak świnie w rzeźni, trochę pokwiczycie i z uśmiechem na twarzy pokonujecie bariery, które wcześniej były nie do przejścia. Dostaniecie cukiereczka, pogłaskacie się po brzusiu, wypijecie kawkę, zapalicie papieroska, oglądniecie telewizorek, a później już standardowo, siusiu, paciorek i spać. Spoglądacie na siebie każdego dnia udając, że jest dobrze, a czas goni nieubłaganie. Wraz z czasem starzeje się ciało, a ja lubię swoje ciało. Kiedyś lubiłem je każdego dnia, teraz już tylko okazyjnie, gdyż staję się asymetryczny. Nie potraficie się przeciwstawić władzy, która was wykorzystuje, a przecież zostaliście dla siebie stworzeni, by się od siebie uczyć. Paradoksalnie, podejście macie dobre, pozwolić rządzić frajerom by mieć z kogo drwić i na kogo zwalać winę za wszystkie niepowodzenia na dole. Robicie swoje, świat się kręci, murzyny nie kradno i nie gwałco. Ferrari pochowane w stodołach, stare dziadki na Manhattanie rwą siedemnastki, a wy harujecie jak woły nic z tego nie mając.
Znam naprawdę dobrych ludzi, którzy naprawdę ciężko pracują, a którzy w życiu niczego poza Polską nie widzieli, bo ich nie stać. I uwaga, tacy ludzie głosują, nie mając żadnego punktu odniesienia, za to mając wszystko co obce za twór szatana. Kiedyś też byli młodzi i też mieli marzenia, wierzyli, że wszystko się zmieni, ale nie zmieniło się nic, a umierać trzeba.
Nie było jeszcze rządów, które by nie upadły, dlatego właśnie wprowadzono demokrację, by pozwolić ludziom decydować o swoim losie. Jeśli rządy demokracji upadną to wraz z nimi upadną rządy człowieka. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, dzień dobry.