Władysław Boziewicz, który uznawał kategorie „człowieka honoru” i „dżentelmena” za równoznaczne, określił dżentelmena mężczyzną odznaczającym się nienagannymi manierami i nieposzlakowanym imieniem, który honor uznawał za najwyższą wartość. Musiał być pełnoletni, niezależny i posiadający przynajmniej średnie wykształcenie. Odznaczał się męstwem, czyli zdecydowaniem, odwagą i walecznością.
Tak było w 1919.
Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat bycia dżentelmenem ponieważ:
1. Nie spełniam wszystkich wymogów z roku 1919.
- Nie jestem niezależny.
Jestem za to ciekawy czy Pan Władsław Boziewicz uznał by się za takiego w obecnej sytuacji, w której znajduje się Polska.
Dwuletni okres próbny w radzie bezpieczeństwa ONZ, nauka czytania z kartki i poklepywania po plecach.
Ponadto strojenie min i traktowanie własnej ojczyzny jak poligonu doświadczalnego.
2. Moje maniery nie są nienaganne
- Nie jestem pacynką, dla której poprawność polityczna jest ważniejsza od pochodzenia.
Nie umiałbym spojrzeć w oczy innym, których rodziny oddały życie za Polskę.
3. Moje imię nie zasługuje na miano nieposzlakowanego.
- Nikt mnie nie będzie oceniał, dopóty dopóki za mnie nie umrze.
Wasze partyjne dzieci nie nadają się do władzy.
Główną przyczyną wygaśnięcia rodu Habsburgów, którzy rządzili pierwszym światowym imperium w XVI i XVII w. była skłonność do zawierania małżeństw wśród bliskich krewnych.
Zawierane na granicy kazirodztwa małżeństwa między austriacką i hiszpańską linią Habsburgów powodowane względami politycznymi doprowadziły ich potomków do schorzeń fizycznych i umysłowych.(*)
Zawierane w Polsce małżeństwa partyjne są niczym innym jak powielaniem tych samych błędów z historii.
A co do czytania z kartki.
Nie ma żadnej pewności, że zapisał ją ten sam człowiek, którego wybrał naród.
Prezydent, autorytet, wykształcony adwokat, znający język angielski, obracający się w gronie właściwych osób niepotrafiący spleść kilku zdań na arenie narodowej obraża człowieka, którego ludzie szanują i któremu służą.
Obraża człowieka, który dysponuje ładunkiem nuklearnym narażając Polskę i oddając jej los w ręce osób trzecich, które rzekomo w razie ataku nam pomogą.
- I wszystko to czytając z kartki.
No tak, na papier można zrzucić wszystko.
Jak widać, bycie dżentelmenem nie ma nic wspólnego ani z honorem, ani z manierami, ani z nieposzlakowanym imieniem, a już napewno nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnością.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z prawem, za kilka dni przyjedzie po mnie niebieska taksówka by zabrać mnie na kilkudniowe wakacje.
Powitajcie głównego sponsora mojego bloga. Dziękuję wam, że ze mną jesteście.
(*) Warga Habsburska