Takie mamy prawa, biednych niech ratują książki, bogatych ustawa.

Teraz gdy wiem, z daleka od miasta, miasto to zasadzka. Piękne tylko nocą, z lotu ptaka.
W drugim życiu chcę licencji na pilota, gry na fortepianie, prawdziwej szkoły tańca.

Bez łobuzów w okolicy i klapek na oczach. Chamstwa, prostactwa, zaprzaństwa
- dziecinada.

Chcę spełniać marzenia, szlifować języki, podróżować dookoła świata, wykorzystać swój potencjał, za górami, za lasami.
Chcę mieć własny pas startowy z trzema hangarami, narzędzia, loft, salę z zabawami.

Nie mów, że nie wiem czego chcę. Bez idolów i nauczycieli, nie dasz się przecwelić.

Nieszczęśliwy kraj ma to do siebie
- tutaj każdy wie lepiej.

Demokracja, kulawa wdowa, z motłochem w parze ma decydować o cudzym szczęściu i uczyć niewiasty jak żyć.
Stare psy się nie gryzą, młode boją się warczeć.
Prawdziwe pole walki, lepiej zszczepić się dupami niż mieć wroga za plecami.

To przecie dwór, nie chcielibyście króla w prezencie? Pojawiły by się nowe miejsca pracy.
Toporne, uczciwe, zasadne.
Kopalibyśmy groby sami, żyli dobrze z sąsiadami. Dary by spadały z nieba, bez forpoczty w dupie, ulotek za drzwiami, król by załatwił.
Z czarodziejem za plecami, nikt by go nie mamił.

Ciężko w to uwierzyć, Polską rządzą frajerzy.

Wszystko dobre, do czasu, gdy uświadomisz sobie, że jedyną potrawą, którą umiesz przyrządzić jest nadziewana kaczka.
Nigdy nie patroszyłeś królika.
Nie wiesz jak go złapać, ani obedrzeć ze skóry, jak się robi pasztet.
Lepsze to niż obierające się palce, gnuśny kaszel i cofanie się w czasie, od nieprzypadkowych uderzeń w głowę.
Lepsze bicie w mur od bicia piany, lepiej być opętanym.

Są uczucia mistyczne i te głębokie, łezka pod okiem.

Na nieświadomce też jest dobrze, wszystko zależy od towarzystwa
- w każdym powinien być głos rozsądku.

Monochromatyczne czy w kolorach tęczy?
- bez dzikich węży.

Ja nie kafir, towarzystwo ma być do zabawy. Świnie, kozy, żółwie ninja.
Kobry bez jadu i kilku sąsiadów, z którymi wygrasz w przetargu tuzin jaguarów, bez kataru.

Swoją drogą, jestem w połowie czegoś tak wielkiego, że samo wyobrażenie tego, że mogę coś zrobić sam spowalnia czas.
Nic nie stoi na przeszkodzie.
Otóż to! Inaczej byłem uczony.
Przybyłem tu, z syberyjskich gór. Spod śniegu wiecznego, z terytorium wroga, spod rozszarpanych przez wilki niedźwiedzich skór.
Ostatni raz u spowiedzi byłem jak pytali czy łapałem dziewczynę za piersi.

Lubię alegorie, teorię miłości.
Nie ma znaczenia gdzie i z kim trenuję, na poddaszu pełnym witrażów czy ławce w parku, zawsze z łbem na karku.
Wiem, że masz pustkę w sercu ale tak się dzieje z człowiekiem, który wie czego chce.

W świecie, w którym ważniejsze od prawdy są dyrdymały o chwale i uczynkach tych, którzy pod osłoną demokracji promują zgniliznę i uczyć chcą dzielenia się ubóstwem, którzy zachowawczo stawiają kroki, ku wolności i braterstwu. Boją się przyznać, że wszystko co do tej pory zdobyli dostali w prezencie.
Wielu zasłużyło na prezenty, które otrzymali, nie zdając sobie sprawy z wielu, którzy odmówili sobie za nie życia.
I nie mówię o samobójcach, których się odrywa od sznura gdy jeszcze dygoczą, niesłusznie zresztą.

Uśmiechy na twarzach dzieci nie trwają wiecznie.
Zamiast znikać na zawsze mogłyby się przeobrażać w motywację do dalszego działania.
Demokracja to wyklucza.
Można być szczęśliwym wiedząc, że było się oszukiwanym, ale nie można być szczęśliwym oszukując.

Wejść na ambonę to wielka odwaga, mówić z niej prawdę już nie wypada. Dlaczego tak jest?
Otóż dlatego, że na ambonę nie wchodzą ludzie, którzy mają coś do zrobienia, tylko ci, którzy mają coś do powiedzenia, tudzież, przeczytania.
To nie grzech czytać z kartki, ale na co komu wyprany łeb w polityce.
Pod nos nie podsunie to nie zje, pod rękę nie weźmie to się przewróci, a pod chuja brać potrafi, idiota czy geniusz?

Demokratyczny wybraniec ludu, który w sądzie kłamać nie potrafił, a z jałmużny żyć nie chciał
- nadaje się.

Szef wszystkich szefów, powielacz kłamstw tych, którzy nie zrozumieli kapitalizmu i wolnego rynku, nigdy dość.
Fuzja wszystkich systemów przerodziła się w demokrację, demokracja w partactwo.
Trzeba zacząć palić książki, wyłączyć internet i spierdalać do lasu, złapać jelenia za jaja.

Chyba, że Chińczycy zaproszą nas do budowy chińskiego muru.
Cegła po cegle odgrodzimy się od reszty.
Przynajmniej będzie wiarygodnie.

Malfa - So Long (M.a.o.s. Beats Remix)