Dziś zamierzam poruszyć dwa tematy, 
oba związane z medycyną, chirurgią i procesem.
Tak się składa, że niefortunnie złamałem sobie podstawę kości śródręcza prawego. 
Mam więc możliwość zapoznania się z tematem od strony praktycznej, 
z pozycji zarówno obserwatora jak i królika doświadczalnego.
Dwie sprawy, pierwsza zdjęcie druga leczenie.
Na zdjęciu (w internecie) widać jak byk, 
że kość jest złamana i przemieszczona problem w tym, 
że nie wiem czyje to zdjęcie.
Z jednej strony absurd, z drugiej brak zaufania.
Rozwiązań jest kilka, 
zamiast pajączka można zrobić króliczka, nie wszyscy jednak mają taką możliwość.
To tak pół żartem pół serio, gdyż mój brak zaufnia nie bierze się znikąd.
Idąc dalej zaproponowano mi operację i śruby, a więc uśpienie nerwów i ciało obce.
W tak nieskomplikowanych przypadkach przydałaby się "kamera rentgenowska", 
dzięki której możnaby nastawić kości bez otwierania ciała, w trybie natychmiastowym.
Gdyby nie chore układy moglibyśmy taką dysponować, 
dlatego tym razem skończy się na szynie.
Ja płynę dalej, a wy wyczekujcie skarbów u brzegu.