Poszedłem więc do lekarza po jakieś kropelki i papierek, żebym nie musiał płacić za nieobecność w pracy, w końcu jestem ubezpieczony od nieszczęśliwych wypadków.

Po dwóch godzinach czekania w kolejce poszedłem do domu.
Nie będę was okradał z ciężko zarobionych pieniędzy, was ani ubezpieczycieli, zapłacę za to z własnej kieszeni.
W końcu dostałem tą gałęzią bo nie opuściłem szybki ochronnej.

A jeśli chodzi o cały proces, którego świadkiem byłem to szkoda słów.
Napiszę tylko tyle, że pani która wpisywała moje dane do komputera pytała się pani, która sprzątała jak się robi 'ę'.

- Jutro kolejny dzień w lesie, zobaczymy co los przyniesie.